20 listopada 2010

Kolorowe bombki.

Skończyłam haftować kolorowe bombki i gwiazdki.

 

A po milionie pomysłów, burzy mózgu i tysiącu przymiarek, z haftu powstała zasłonko - makatka na okienko w drzwiach łazienkowych.
Ale zanim powstała, to najpierw wyhaftowałam ostatnia bombkę. I muszę przyznać, że jest to najbrzydsza bombka na mojej makatce. Nie miałam już cudownych mulin od Eltei, więc haftowałam cieniowaną muliną DMC.



I ta bombka wyszła mi taka mdła i mało efektowna.

A tak się przedstawia się lewa strona haftu:



Haft podszyłam ciemnym materiałem, żeby żaden, nawet najmniejszy promyczek światła nie wydostawał się z łazienki. 
Pozostało mi jeszcze tylko zakupić haczyki i zawiesić makatkę na drzwiach.

14 listopada 2010

Kolorowe bombki.

Powoli przybywa bombek. 



Do wyhaftowania została mi jeszcze jedna bombka, trzy gwiazdki i trzy sznureczki. Już niewiele zostało do końca, i mam nadzieję, że szybko uda mi się skończyć. 
W minionym tygodniu wyhaftowałam bombkę tęczową: 

 
Bombkę w odcieniach czerwieni : 

 czyli, czerwień, brąz, fiolet.


I bombkę niebiesko - zieloną 

 czyli zieleń, turkus, brąz, fiolet.


A przed chwilą skończyłam bombkę w czerwono - zielono - turkusowo - fioletową


trzy ostatnie bombki haftowane mulinami od Eltei. Jej ręcznie farbowane nitki są cudowne, i nigdy nie wiadomo jaki efekt się uzyska.

Jak skończę haftowanie, to muszę pomysleć jak z tego zrobić makatkę, która zasłoni okienko w drzwiach łazienkowych. 
W końcu nie będę musiała patrzeć na tą okropną miodową szybkę.
Szukam pomysłu na makatko - zasłonkę z motywem letnim, bo wiosenny już opracowuję w głowie, a jesienny wzór też gdzieś mam.

8 listopada 2010

Kolorowe bombki.

Do zawijasków i kilku gwiazdek dołączyły kolorowe bombki.


Żółta  bombka jest wyhaftowana muliną Anchor nr 1304, bombka rozpoczęta to  Anchor nr 1375, a bombka fioletowa to mulina ręcznie ufarbowana przez Elteę


Każda bombka będzie w innym kolorze, więc obrazek będzie bajecznie kolorowy.

 

7 listopada 2010

Zawijaski i gwiazdki.

Na mojej kanwie pojawiło się już kilka gwiazdek i czerwone kokardki.





Jak widać mam przygotowane do haftowania nakropkowane bombki. Taka metoda pozwala mi na haftowanie bez częstego spoglądania w schemat i mogę haftować przy świetle stojącej lampy. 


Przez cały tydzień niewiele więcej powstało, bo zajęłam się haftem na wymiankę. Ale jak tylko skończyłam wymiankowy prezent, to natychmiast zabrałam się za haftowanie bombek, i haftuję jakby mnie goniło stado diabłów!
A jutro pokażę kolorowe bombki, bo mam już dwie wyhaftowane.

4 listopada 2010

Od Janeczki.

Od Janeczki, w ramach wymianki u Matricarii dostałam cudownej urody frywolitkowe podkładki pod kubki.
I to aż cztery! 


Podkładki są tak śliczne, że nie postawię na nich żadnego kubeczka, ani nawet mojej ukochanej filiżanki!
Co prawda jedną podkładkę świsnął mi Mamcin, ale z niemałym trudem udało mi się ją odzyskać ! 
Podkładki porozwieszałam w miejscach, w których mogę ciągle na nie  patrzeć, i tym sposobem zyskały status gwiazdek. 
Zielona zawisła w sypialni nad łóżkiem, czerwona wisi przy biurku z komputerem, żółta jest w kuchni, a niebieska znalazła swoje miejsce w łazience.
W kopercie były jeszcze różne kawy, czekolada do picia i czekolada z nadzieniem toffi, ale niestety nie doczekały sesji zdjęciowej. 

Janeczko jeszcze raz dziękuję Ci bardzo. 
Sprawiłaś mi ogromną radość tymi podkładkami.

2 listopada 2010

Szklanka - świecznik 2.

Z jednej większej, 4 mniejszych gwiazdek i samotnej szklaneczki zrobiłam kolejny świecznik.


Tym razem naklejki nakleiłam na czerwono - złotą serwetkę, i uzyskałam efekt lekko witrażowy. Lampionik podoba mi się bardzo! 
Mam w planach zrobienie jeszcze jednego, bo ten też jest przeznaczony na prezent, a dla siebie wypadałoby też zrobić.
Zdjęcie zrobione kodakiem, i nie jest najlepszej jakości. 

30 października 2010

Szklanka - świecznik.

Na początku tego roku w szmateksie trafiłam na stickers'y przedstawiające świętą rodzinę, za 2,50 nie mogłam ich tam zostawić na poniewierkę. Miałam kilka pomysłów na wykorzystanie tych naklejek, ale w końcu wymyśliłam, że nakleję je na szklanki. 

Na pierwszą szklankę nakleiłam tylko naklejkę i gwiazdkę, ale nie bardzo mi się spodobał efekt. Naklejka jest mało widoczna, ale jak się do szklanki wsadzi kolorową świeczkę lub wypełni czymś kolorowym, to szklanko - świecznik zyska na wyglądzie.


Przy drugiej szklance napracowałam się trochę bardziej. Najpierw naklejkę przykleiłam do jednolitej zielonej serwetki papierowej, potem uważnie ostrymi nożyczkami obcięłam nadmiar papieru i klejem stolarskim całość przykleiłam do szklanki.
Efekt jest super!

 

A tak wygląda z zapaloną świeczką.
Obydwie szklanki zrobiłam z przeznaczeniem na prezenty świąteczne.
Zostało mi jeszcze trochę gwiazdek, więc przyozdobię nimi kolejne szklanki.

29 października 2010

Zawijaski.


 Kilka dni temu wyszperałam w odmętach internetu śliczny świąteczny wzór, i od razu poczułam przymus wyhaftowania go. Trochę czasu zabrało mi zgromadzenie potrzebnych materiałów, bo w mojej skrzyni ze skarbami nie miałam już odpowiedniego kawałka kanwy, i nici też trzeba było dokupić. Jak już miałam wszystko zgromadzone i obmyślone, to w zeszłą sobotę w towarzystwie Indiany Jones'a zaczęłam haftowanie.
A przed chwilą skończyłam haftować zawijaski. 



Zawijaski haftowałam muliną DMC nr 500, bardzo ładna ciemna zieleń.
Tą samą muliną wyhaftuję jeszcze sznureczki, na których wiszą bombki.
Potem nakropkuję sobie gwiazdki, i jutro zacznę je haftować popielatą muliną.
A bombki zostawię sobie na koniec. To będzie taka wisienka na torcie, sama przyjemność.

A na blogu Świąteczny SAL 2010 można podziwiać nie tylko moje bombki. 
Wzór bombek jest w tym roku bardzo popularny, i wiele hafciarek wzięło się za niego, więc bombki można podziwiać w wielu wariantach.

27 października 2010

Bombka.

W ostatnim "Kramie z robótkami" spodobały mi się zawieszki wykonane haftem richelieu. A ponieważ skończyłam już haftować kółka, to miałam wolne moce przerobowe, i postanowiłam zrobić jedną taką bombkę.
Trochę ją powiększyłam, żeby można ją było powiesić w oknie.


Bombka jest wielkości talerzyka pod filiżankę. Jeszcze tylko doszyję koraliki lub cekiny, i podaruję ją mojej znajomej.
Kompletnie wyszłam z wprawy w haftowaniu haftem richelieu. Nie wiem czy jeszcze zrobię jakieś zawieszki, bo nie jestem zadowolona z własnej pracy.
Dla siebie wyhaftowałam mała choinkę, ale zdjęcie z mojego kodaka wyszło tak paskudne, że aż strach patrzeć. 
Muszę w końcu iść i zareklamować zepsuty czytnik kart i wybrać jakiś lepszy. Zdjęcia robione komórką wychodzą znacznie ładniejsze i ostrzejsze.

26 października 2010

Zaraziłam

Zaraziłam moją przyjaciółkę haftowaniem!
W sobotę pokazałam jej jak zaczynać, jak haftować i jak
zakończyć nitkę. Dałam wzór, kanwę, nitkę i igłę i dalej juz poooooszło! Wsiąkła tak, że nie paliła, nie piła i a sernik stał i czekał na pożarcie.
I tak sobie siedziałyśmy i każda zajmowała się swoją robótką! Bardzo przyjemnie spędziłyśmy czas.
Teraz już nie tylko książki będziemy czytać w swoim towarzystwie. 
Choinka została wyhaftowana w tempie wręcz błyskawicznym i tak oto się prezentuje : 


Od tamtej pory powstało już kilka innych hafcików, więc śmiem twierdzić, że moja przyjaciółka została trwale zarażona krzyżykowaniem!

19 października 2010

Czerwone wino i pomarańcze.

 

Tak wygląda gotowy haft.
Na wyhaftowanie go poszło 6 i pół motka muliny DMC nr 115 i dwa motki DMC nr 51. Rozplątałam mnóstwo supełków i poświęciłam mu kilkanaście przedpołudni. 
Gotowy haft ma 38 cm szerokości i tyle samo wysokości. 


Tutaj zbliżenie, ale wyszło rozmazane.
Jak się patrzy na haft z bliska, to ma się wrażenie, że część czerwona jest wklęsła, a część pomarańczowa jest wypukła.



Tutaj trochę lepsze ujęcie kółka nr 4.

Haft po powrocie z wystawy zostanie oprawiony i zawiśnie w pokoju nad stołem, żeby cieszyć moje oczy.
I jeszcze taka mała uwaga, za tę cenę muliny, to nie powinna ona farbować! Myślałam, że zawału dostanę, jak zobaczyłam czerwonawą wodę, ale haft udało mi się uratować!

A teraz mogę zabrać się za kolejny duży haft. I nawet już wiem co to będzie! Ale o tym w kolejnych wpisach.

18 października 2010

Drugie i trzecie kółko.

Czwarte też jest już gotowe, ale coś mi aparat zastrajkował i zdjęcie będzie później.

Kółko drugie :


Kółko trzecie:


Kółko czwarte: 


Zdjęcie zrobione innym aparatem, stąd taki kolor haftu.
 
Dzisiaj o 9.40 skończyłam haftowanie!
Haft teraz zażywa kąpieli. A jutro, jak aparat będzie łaskaw robić zdjęcia, to pokażę cały haft.

14 października 2010

Pierwsze kółko.

Jest już gotowe!
Z dnia na dzień haftu przybywa. Tak mi się wydaje, że w poniedziałek już skończę.

 
Z tym cieniowanym pomarańczowym wygląda rewelacyjnie!
Z początku nie byłam do tego koloru przekonana, ale na większej powierzchni wygląda bardzo dobrze i ładnie rozjaśnia te ciemne czerwienie.
Wpadłam nawet na pomysł, żeby te wypełnienia wyhaftować koralikami, ale puknęłam się w łeb i wybiłam sobie ten pomysł z głowy!

11 października 2010

Szósty motek.

I pół siódmego.


Tyle zużyłam nici na wyhaftowanie tych kół.
A dzisiaj zaczęłam haftować wypełnienia cieniowanym pomarańczowym.
Mam nadzieję, że do końca października się wyrobię, bo mam tyle planów, że hoho! A, że nie lubię mieć pozaczynanych kilku prac, więc lecę z tym haftem jak szalona!
 

6 października 2010

Odpowiedzi na komentarze.

Nazbierało się trochę pytań, więc dzisiaj poodpowiadam na nie.

Aktualny haft w przyszłości zawiśnie na ścianie. Na poduszkę lub serwetę jest za ładny. Chyba by mnie szlag trafił, jakby coś się na niego wylało. 
A poduszki często są elementem zabawy i służą jako klocki, wagony, elementy mostu. Mają 1000 różnych zastosowań!
A haft będzie oprawiony, jak tylko wróci z wystawy. 

A teraz o gliwickich pasmanteriach.
Pierwsza, działająca odkąd pamiętam, to pasmanteria na Bednarskiej, czyli popularny Guzik.
Niestety asortyment hafciarski skromny. 
Kanwa biała (tylko 16), kanwy kolorowe czarna (czasami), czerwona, zielona, materiał do hardangera i potwornie drogi len i 2 rodzaje taśmy szersza i węższa biała z białym wykończeniem.
Nici Ariadny, Anchora wyprzedają i już nie będzie w ofercie.
Kanwy drukowane (paskudne wzory).
Kordonki, tasiemki, wstążki, koronki w dużym wyborze,włóczki,aplikacje, koraliki. 
Guziki ubraniowe w dużym wyborze, zabawnych guzików chyba z pięć wzorów (autko, samolot,piłka kwiatek i coś jeszcze).
Bardzo miła i fachowa obsługa! Lubię tam kupować.

Druga pasmanteria, na tej samej ulicy, to Nitka.
Tu można kupić mulinę DMC i Ariadna, Anchora też wyprzedają.
Kanwy tylko drukowane, większy wybór włóczek. 
Kanwy z metra nie ma wcale. 
Reszta jak w Guziku.
Rzadko tam kupuję.


Pasmanteria w GCH. 
Muliny DMC i Ariadna. Kanwy drukowane. Reszta jak w większości innych pasmanterii, wszystkiego po trochu.
Można kupic muliny specjalne DMC, ale nie wszystkie, jest light effects.


Pasmanteria na ulicy Dubois.
Muliny nie ma wcale. Kanwa tylko obrusowa.
Pasmanteria bardzo skromnie zaopatrzona, ale są tam szpilki z serduszkiem, sprzedawane na sztuki.


I jest jeszcze Pracownia Haftu i Rękodzieła Baubisa, gdzie można zamówić sobie schematy DMC, kanwę i różne pierdółki z DMC.
Tam wstępuję dosyć często pogadać sobie z Jagodą i nacieszyć oczy.


A poduszkę upolowałam zabrzańskim lumpku (koło ZUS-u). Ale ten naprzeciwko gliwickiego dworca też nawiedzam.


 

5 października 2010

Upolowane

W zeszłym tygodniu wybrałam się do szmateksu, gdzie upolowałam istne cudo!
Leżała sobie w kącie zgruchomiona i przykurzona, i nikt nie poznał się na jej urodzie! 
Ale ja się na niej poznałam, rzuciły mi się w oczy ażurki, wzięłam ją w ręce i co trzymam? Piękną poduszkę ozdobioną haftem hardanger! Od razu ją przygarnęłam!




W domu pooglądałam i wymacałam ją dokładnie. Potem ją wyprałam i zmieniłam tło pod haftem, żeby pasowało mi do wystroju.
I wiecie co? Ktoś się nad tym haftem napracował, zrobił z niego poszewkę, wsadził poduchę, a jak się pobrudziło, to po prostu wywalił! 
W głowie mi się to nie mieści!
I zapłaciłam za nią sześć złotych, a w/g mnie jest warta dziesięć razy więcej!

Inne rzeczy też nabyłam, ale nie warte są wspomnienia na blogu, bo cóż może być pięknego w ocieplanych gaciach dla Mamcina? Chyba tylko ładny odcień czerwieni!


30 września 2010

Piąty motek.

Wczoraj do południa skończyłam haftowanie piątym motkiem muliny.


Mam nadzieję, że wystarczą mi te dwa motki, które jeszcze mam.
A wypełnienia, po szerokich konsultacjach, będą jednak pomarańczowe, bo z tym popielatym będzie zbyt ciemne i ponure.

25 września 2010

Wymianka u Matricarii.

Zapisałam się na kolejną wymiankę.


24 września 2010

Candy

Zapisałam się na candy na blogu
Michalina rozdaje cudowne rzeczy!

 

22 września 2010

Czwarty motek.

Wczoraj skończyłam haftowanie czwartym motkiem muliny. Za mną już 3/4 haftowania pierwszym kolorem.


Zrobiłam też małe próby z kolorem wypełnienia.
Tutaj fragment wyhaftowany pomarańczową muliną.



 A tutaj muliną popielatą.


I dalej nie jestem zdecydowana.

16 września 2010

Trzeci motek.

Właśnie skończyłam haftowanie trzecim motkiem: 


i mam już całkiem sporo.
Zastanawiam się czy kolor nr 51 z DMC będzie pasował do tego co już mam. Czy nie będzie zbyt jaskrawy i zbyt dający po oczach? Czy może wypełnienia haftować kolorem popielatym?


Mam jeszcze sporo czasu, żeby wybrać kolor wypełnienia, ale ciągle się zastanawiam, czy ten popiel nie komponowałby się jednak lepiej z tymi czerwieniami.

13 września 2010

Drugi motek.

Haftu powoli przybywa. Dzisiaj po południu wykończyłam drugi motek muliny.


Będzie to największa moja praca ze wszystkich dotychczas zrobionych. Gotowy haft będzie miał wymiary 229x229 krzyżyków. 
Z wyliczeń mi wyszło, że jeżeli chcę wyhaftować go do końca roku, to powinnam dziennie machnąć ponad 400 krzyżyków! 
Jutro sobie policzę, ile dziennie krzyżyków haftuję, przy takim normalnym dniu, bez sprzątania, prania i innych tego typu przeszkadzajkach niecierpiących zwłoki.

11 września 2010

Pierwszy motek.

Zaczęłam nowy haft, który mi się szalenie spodobał! 
Jak go zobaczyłam, to poczułam, że muszę to wyhaftować :


jest bardzo skomplikowany i wymagający, ale nie mogłam mu się  oprzeć!

Po dwóch dniach i jednym motku nici mam już, albo aż, tyle:


Haftuję na polskiej kanwie 14, cieniowaną muliną DMC nr 115. 
Zastosowałam moją ulubioną metodę, czyli nakropkowanie wzoru na kanwie zmywalnym pisakiem. Szalenie ułatwia haftowanie, zwłaszcza jak haftuje się jednym kolorem.
Kropkowanie nie wyklucza pomyłek, ale można szybko nanieść poprawki używając innego koloru pisaka, a potem już bezstresowo haftować!

8 września 2010

Elmo.

W niedzielę, przeglądając różne blogi znalazłam na jednym z nich wzór Elmo. Jak Mamcin go zobaczył to nie było zmiłuj, trzeba było zabrać się do haftowania.
Zgromadziłam potrzebne materiały oraz polarową bluzę Mamcina i zabrałam się za pracę.
Najpierw na kanwie o dużych dziurkach nakropkowałam sobie Elmo, potem kanwę ze wzorkiem przyfastrygowałam do bluzy.


 I zaczęłam haftować, przebijając się igłą przez polar i kanwę. Trochę niewygodne takie haftowanie, bo materiału do trzymania dużo, a igła trochę ciężko przechodzi, ale jakoś szło.



 Wczoraj do południa Elmo był już wyhaftowany, 


i nastąpiło mozolne wywlekanie niepotrzebnej już kanwy spod haftu


 Mamcin bardzo zadowolony, bluzę rozłożył na kanapie i razem z Elmo oglądali bajki!

Haftowałam czerwonym i brązowym kordonkiem i jakimiś mulinami, co to nie wiadomo ile lat mają i skąd pochodzą.  
Po wyciągnięciu nitek kanwy haft jest trochę luźniejszy.

Udało mi się zrobić zdjęcie bluzy.


Wcześniej to nie było możliwe, bo Mamcin zawładnął bluzą i nie chciał robić za modela.

5 września 2010

Polecam.

Gorąco polecam wam dwa blogi wyszperane w odmętach sieci.


oraz


obydwa węgierskie.
Jakie tam są cudowne wzory...
Po przejrzeniu obydwu blogów w głowie zakiełkowało mi kilka pomysłów. A jeden haft musiałam już zacząć, bo jak Mamcin zobaczył Elmo, to nie było wyjścia! trzeba było zacząć haftować.

2 września 2010

Sztućce.

Po raz kolejny skorzystałam z pięknego wzoru Penelopis.

Tym razem wyhaftowałam komplet sztućców.


Pozwoliłam sobie poczynić trochę zmian. Wyprostowałam nóż i inaczej ułożyłam zęby w widelcu. Również trzonki sztućców mają inny wzorek, upodobniłam je trochę do mojego świątecznego kompletu.
Mam nadzieję, że Penelopis nie pogniewa się za zbyt duże zmiany, ale ja już taka jestem! w większości wzorów muszę coś zmienić lub dodać od siebie, bo wtedy jest bardziej moje.
Ponieważ haftowałam te sztućce z zamiarem powieszenia ich w kuchni, więc zdecydowałam się na wyhaftowanie obrusu, na którym leżą sztućce.
Haftowanie tych kratek było najnudnieszym haftowaniem w moim życiu! Trzy dni nie robiłam nic innego, jak tylko dziubałam kratki! 

Jeżeli tylko Penelopis się zgodzi, to mam zamiar te sztućce wysłać na V Ogólnopolską Wystawę Haftu Krzyżykowego "Złota Igła 2011" .

Na wystawę chcę wysłać krowią makatkę (cow sampler) i jeszcze jedną pracę, której nawet nie zaczęłam i nie mam materiałów do niej. Ale jak się sprężę, to zdążę!

1 września 2010

Lubię.

Do zabawy zostałam zaproszona przez
Ulę i Izoldkę.
Muszę przyznać, że lubię bardzo dużo rzeczy, ale postaram się skupić na 10.

  1. lubię wcześnie wstać i siedzieć w ciszy i spokoju,
  2. lubię pić kawę, kilka dziennie (ale dosyć słabą),
  3. lubię słodycze, najbardziej kwaśne żelki,
  4. lubię gorące kolacje, niezależnie od temp. na zewnątrz,
  5. lubię połączenie bieli i zieleni, ale nie na sobie,
  6. lubię białe kwiaty,
  7. lubię moje mieszkanie,
  8. lubię gorącą kąpiel,
  9. lubię być czymś zajęta,
  10. lubię czytać książkę przed snem,
i tak mogłabym wymieniać jeszcze długo, ale jak dziesięć, to dziesięć!
Ponieważ zabawa rozprzestrzeniła się szeroko w blogowym świecie, i większość już brała w niej udział, więc nie wyznaczam kolejnych osób.

31 sierpnia 2010

Oddam lub wymienię się.

Z kolorowej, ręcznie farbowanej wełny powstała chusta.


Nie zapałałam do niej jakąś szczególną miłością, więc chętnie ją komuś oddam lub wymienię się.

29 sierpnia 2010

Kraków.

Wczoraj wybraliśmy się do Krakowa. Pomimo paskudnej pogody wycieczka była bardzo udana!
Zobaczyłam i zwiedziłam wszystko co chciałam.

Zwiedzanie zaczęliśmy od galerii pod chmurką :


a skończyliśmy:


po drodze zwiedzając Sukiennice, Kościół Mariacki, Wawel i Rynek.
Na krakowskim rynku odbywały się Targi Sztuki Ludowej:


gdzie można było podziwiać różne cudeńka. Ale mnie najbardziej zachwyciły makramowe buty :




oraz całkiem spore malowane kury:



Stoisk było mnóstwo, z różnymi wyrobami, ale ze względu na bardzo ulewny deszcz, nie wszystko można było zobaczyć i sfotografować.


Jak przestało na trzy momenty padać, to popatrzyłam sobie jak Pani tworzy koronkę klockową. Coś pięknego! Szło jej jak burza! Pewnie stałabym tam dłużej, ale reszta wycieczki nie podzielała mojego zainteresowania i zachwytu, i prawie siłą mnie stamtąd wywlekli! barbarzyńcy!

A jak ktoś wczoraj był w Krakowie i zauważył w tłumie
takiego żółtego krasnoludka




przyczepionego do babki z niebieskim parasolem, to, to byliśmy my! Czyli ja i Mamcin, a w pobliżu kręcili się mój tato, siostra, szwagier i siostrzenice.


Późnym popołudniem, zmęczeni, przemoczeni, ale zadowoleni i w dobrych humorach wróciliśmy pociągiem do Gliwic.