31 sierpnia 2010

Oddam lub wymienię się.

Z kolorowej, ręcznie farbowanej wełny powstała chusta.


Nie zapałałam do niej jakąś szczególną miłością, więc chętnie ją komuś oddam lub wymienię się.

29 sierpnia 2010

Kraków.

Wczoraj wybraliśmy się do Krakowa. Pomimo paskudnej pogody wycieczka była bardzo udana!
Zobaczyłam i zwiedziłam wszystko co chciałam.

Zwiedzanie zaczęliśmy od galerii pod chmurką :


a skończyliśmy:


po drodze zwiedzając Sukiennice, Kościół Mariacki, Wawel i Rynek.
Na krakowskim rynku odbywały się Targi Sztuki Ludowej:


gdzie można było podziwiać różne cudeńka. Ale mnie najbardziej zachwyciły makramowe buty :




oraz całkiem spore malowane kury:



Stoisk było mnóstwo, z różnymi wyrobami, ale ze względu na bardzo ulewny deszcz, nie wszystko można było zobaczyć i sfotografować.


Jak przestało na trzy momenty padać, to popatrzyłam sobie jak Pani tworzy koronkę klockową. Coś pięknego! Szło jej jak burza! Pewnie stałabym tam dłużej, ale reszta wycieczki nie podzielała mojego zainteresowania i zachwytu, i prawie siłą mnie stamtąd wywlekli! barbarzyńcy!

A jak ktoś wczoraj był w Krakowie i zauważył w tłumie
takiego żółtego krasnoludka




przyczepionego do babki z niebieskim parasolem, to, to byliśmy my! Czyli ja i Mamcin, a w pobliżu kręcili się mój tato, siostra, szwagier i siostrzenice.


Późnym popołudniem, zmęczeni, przemoczeni, ale zadowoleni i w dobrych humorach wróciliśmy pociągiem do Gliwic.

11 sierpnia 2010

Korona.

Po raz kolejny skorzystałam ze wzoru stworzonego przez Penelopis.

 Korona niby taka sama, ale jednak inna.
Haftowałam na białym lnie muliną ariadny nr 670 i 699, oraz "muliną" DMC nr E5200 pearlescent effeckts.
Zamiast krzyża na szczycie korony jest "kulka" i dosyć duża perełka. 
W dolnej części korony zrobiłam jeden krzyżyk za dużo, i przez to korona jest niesymetryczna. Nim się zorientowałam o pomyłce, to było już za późno na poprawki, a na nowo nie chciało mi się haftować, więc tak już zostało.
Korona jest nieduża i jej wyhaftowanie zajęło mi jedno popołudnie. 
Teraz haftuję coś do kuchni, a tęczowy szal leży i czeka zmiłowania, chyba go spruję i zrobię chustę.

5 sierpnia 2010

Prawie tęcza.

Z własnoręcznie ufarbowanej wełny robię sobie coś w rodzaju narzutki.


Dopiero teraz widać jak pomieszały się kolory. To co miało być żółte jest melanżem żółto - pomarańczowo - zielonym.Niebieski też mi nie wyszedł zbyt dobrze.

Im dłużej to robię, tym mniej mi się podoba. Niewykluczone, że jak skończę to narzutka będzie do wzięcia.