30 października 2010

Szklanka - świecznik.

Na początku tego roku w szmateksie trafiłam na stickers'y przedstawiające świętą rodzinę, za 2,50 nie mogłam ich tam zostawić na poniewierkę. Miałam kilka pomysłów na wykorzystanie tych naklejek, ale w końcu wymyśliłam, że nakleję je na szklanki. 

Na pierwszą szklankę nakleiłam tylko naklejkę i gwiazdkę, ale nie bardzo mi się spodobał efekt. Naklejka jest mało widoczna, ale jak się do szklanki wsadzi kolorową świeczkę lub wypełni czymś kolorowym, to szklanko - świecznik zyska na wyglądzie.


Przy drugiej szklance napracowałam się trochę bardziej. Najpierw naklejkę przykleiłam do jednolitej zielonej serwetki papierowej, potem uważnie ostrymi nożyczkami obcięłam nadmiar papieru i klejem stolarskim całość przykleiłam do szklanki.
Efekt jest super!

 

A tak wygląda z zapaloną świeczką.
Obydwie szklanki zrobiłam z przeznaczeniem na prezenty świąteczne.
Zostało mi jeszcze trochę gwiazdek, więc przyozdobię nimi kolejne szklanki.

29 października 2010

Zawijaski.


 Kilka dni temu wyszperałam w odmętach internetu śliczny świąteczny wzór, i od razu poczułam przymus wyhaftowania go. Trochę czasu zabrało mi zgromadzenie potrzebnych materiałów, bo w mojej skrzyni ze skarbami nie miałam już odpowiedniego kawałka kanwy, i nici też trzeba było dokupić. Jak już miałam wszystko zgromadzone i obmyślone, to w zeszłą sobotę w towarzystwie Indiany Jones'a zaczęłam haftowanie.
A przed chwilą skończyłam haftować zawijaski. 



Zawijaski haftowałam muliną DMC nr 500, bardzo ładna ciemna zieleń.
Tą samą muliną wyhaftuję jeszcze sznureczki, na których wiszą bombki.
Potem nakropkuję sobie gwiazdki, i jutro zacznę je haftować popielatą muliną.
A bombki zostawię sobie na koniec. To będzie taka wisienka na torcie, sama przyjemność.

A na blogu Świąteczny SAL 2010 można podziwiać nie tylko moje bombki. 
Wzór bombek jest w tym roku bardzo popularny, i wiele hafciarek wzięło się za niego, więc bombki można podziwiać w wielu wariantach.

27 października 2010

Bombka.

W ostatnim "Kramie z robótkami" spodobały mi się zawieszki wykonane haftem richelieu. A ponieważ skończyłam już haftować kółka, to miałam wolne moce przerobowe, i postanowiłam zrobić jedną taką bombkę.
Trochę ją powiększyłam, żeby można ją było powiesić w oknie.


Bombka jest wielkości talerzyka pod filiżankę. Jeszcze tylko doszyję koraliki lub cekiny, i podaruję ją mojej znajomej.
Kompletnie wyszłam z wprawy w haftowaniu haftem richelieu. Nie wiem czy jeszcze zrobię jakieś zawieszki, bo nie jestem zadowolona z własnej pracy.
Dla siebie wyhaftowałam mała choinkę, ale zdjęcie z mojego kodaka wyszło tak paskudne, że aż strach patrzeć. 
Muszę w końcu iść i zareklamować zepsuty czytnik kart i wybrać jakiś lepszy. Zdjęcia robione komórką wychodzą znacznie ładniejsze i ostrzejsze.

26 października 2010

Zaraziłam

Zaraziłam moją przyjaciółkę haftowaniem!
W sobotę pokazałam jej jak zaczynać, jak haftować i jak
zakończyć nitkę. Dałam wzór, kanwę, nitkę i igłę i dalej juz poooooszło! Wsiąkła tak, że nie paliła, nie piła i a sernik stał i czekał na pożarcie.
I tak sobie siedziałyśmy i każda zajmowała się swoją robótką! Bardzo przyjemnie spędziłyśmy czas.
Teraz już nie tylko książki będziemy czytać w swoim towarzystwie. 
Choinka została wyhaftowana w tempie wręcz błyskawicznym i tak oto się prezentuje : 


Od tamtej pory powstało już kilka innych hafcików, więc śmiem twierdzić, że moja przyjaciółka została trwale zarażona krzyżykowaniem!

19 października 2010

Czerwone wino i pomarańcze.

 

Tak wygląda gotowy haft.
Na wyhaftowanie go poszło 6 i pół motka muliny DMC nr 115 i dwa motki DMC nr 51. Rozplątałam mnóstwo supełków i poświęciłam mu kilkanaście przedpołudni. 
Gotowy haft ma 38 cm szerokości i tyle samo wysokości. 


Tutaj zbliżenie, ale wyszło rozmazane.
Jak się patrzy na haft z bliska, to ma się wrażenie, że część czerwona jest wklęsła, a część pomarańczowa jest wypukła.



Tutaj trochę lepsze ujęcie kółka nr 4.

Haft po powrocie z wystawy zostanie oprawiony i zawiśnie w pokoju nad stołem, żeby cieszyć moje oczy.
I jeszcze taka mała uwaga, za tę cenę muliny, to nie powinna ona farbować! Myślałam, że zawału dostanę, jak zobaczyłam czerwonawą wodę, ale haft udało mi się uratować!

A teraz mogę zabrać się za kolejny duży haft. I nawet już wiem co to będzie! Ale o tym w kolejnych wpisach.

18 października 2010

Drugie i trzecie kółko.

Czwarte też jest już gotowe, ale coś mi aparat zastrajkował i zdjęcie będzie później.

Kółko drugie :


Kółko trzecie:


Kółko czwarte: 


Zdjęcie zrobione innym aparatem, stąd taki kolor haftu.
 
Dzisiaj o 9.40 skończyłam haftowanie!
Haft teraz zażywa kąpieli. A jutro, jak aparat będzie łaskaw robić zdjęcia, to pokażę cały haft.

14 października 2010

Pierwsze kółko.

Jest już gotowe!
Z dnia na dzień haftu przybywa. Tak mi się wydaje, że w poniedziałek już skończę.

 
Z tym cieniowanym pomarańczowym wygląda rewelacyjnie!
Z początku nie byłam do tego koloru przekonana, ale na większej powierzchni wygląda bardzo dobrze i ładnie rozjaśnia te ciemne czerwienie.
Wpadłam nawet na pomysł, żeby te wypełnienia wyhaftować koralikami, ale puknęłam się w łeb i wybiłam sobie ten pomysł z głowy!

11 października 2010

Szósty motek.

I pół siódmego.


Tyle zużyłam nici na wyhaftowanie tych kół.
A dzisiaj zaczęłam haftować wypełnienia cieniowanym pomarańczowym.
Mam nadzieję, że do końca października się wyrobię, bo mam tyle planów, że hoho! A, że nie lubię mieć pozaczynanych kilku prac, więc lecę z tym haftem jak szalona!
 

6 października 2010

Odpowiedzi na komentarze.

Nazbierało się trochę pytań, więc dzisiaj poodpowiadam na nie.

Aktualny haft w przyszłości zawiśnie na ścianie. Na poduszkę lub serwetę jest za ładny. Chyba by mnie szlag trafił, jakby coś się na niego wylało. 
A poduszki często są elementem zabawy i służą jako klocki, wagony, elementy mostu. Mają 1000 różnych zastosowań!
A haft będzie oprawiony, jak tylko wróci z wystawy. 

A teraz o gliwickich pasmanteriach.
Pierwsza, działająca odkąd pamiętam, to pasmanteria na Bednarskiej, czyli popularny Guzik.
Niestety asortyment hafciarski skromny. 
Kanwa biała (tylko 16), kanwy kolorowe czarna (czasami), czerwona, zielona, materiał do hardangera i potwornie drogi len i 2 rodzaje taśmy szersza i węższa biała z białym wykończeniem.
Nici Ariadny, Anchora wyprzedają i już nie będzie w ofercie.
Kanwy drukowane (paskudne wzory).
Kordonki, tasiemki, wstążki, koronki w dużym wyborze,włóczki,aplikacje, koraliki. 
Guziki ubraniowe w dużym wyborze, zabawnych guzików chyba z pięć wzorów (autko, samolot,piłka kwiatek i coś jeszcze).
Bardzo miła i fachowa obsługa! Lubię tam kupować.

Druga pasmanteria, na tej samej ulicy, to Nitka.
Tu można kupić mulinę DMC i Ariadna, Anchora też wyprzedają.
Kanwy tylko drukowane, większy wybór włóczek. 
Kanwy z metra nie ma wcale. 
Reszta jak w Guziku.
Rzadko tam kupuję.


Pasmanteria w GCH. 
Muliny DMC i Ariadna. Kanwy drukowane. Reszta jak w większości innych pasmanterii, wszystkiego po trochu.
Można kupic muliny specjalne DMC, ale nie wszystkie, jest light effects.


Pasmanteria na ulicy Dubois.
Muliny nie ma wcale. Kanwa tylko obrusowa.
Pasmanteria bardzo skromnie zaopatrzona, ale są tam szpilki z serduszkiem, sprzedawane na sztuki.


I jest jeszcze Pracownia Haftu i Rękodzieła Baubisa, gdzie można zamówić sobie schematy DMC, kanwę i różne pierdółki z DMC.
Tam wstępuję dosyć często pogadać sobie z Jagodą i nacieszyć oczy.


A poduszkę upolowałam zabrzańskim lumpku (koło ZUS-u). Ale ten naprzeciwko gliwickiego dworca też nawiedzam.


 

5 października 2010

Upolowane

W zeszłym tygodniu wybrałam się do szmateksu, gdzie upolowałam istne cudo!
Leżała sobie w kącie zgruchomiona i przykurzona, i nikt nie poznał się na jej urodzie! 
Ale ja się na niej poznałam, rzuciły mi się w oczy ażurki, wzięłam ją w ręce i co trzymam? Piękną poduszkę ozdobioną haftem hardanger! Od razu ją przygarnęłam!




W domu pooglądałam i wymacałam ją dokładnie. Potem ją wyprałam i zmieniłam tło pod haftem, żeby pasowało mi do wystroju.
I wiecie co? Ktoś się nad tym haftem napracował, zrobił z niego poszewkę, wsadził poduchę, a jak się pobrudziło, to po prostu wywalił! 
W głowie mi się to nie mieści!
I zapłaciłam za nią sześć złotych, a w/g mnie jest warta dziesięć razy więcej!

Inne rzeczy też nabyłam, ale nie warte są wspomnienia na blogu, bo cóż może być pięknego w ocieplanych gaciach dla Mamcina? Chyba tylko ładny odcień czerwieni!