Leżała sobie w kącie zgruchomiona i przykurzona, i nikt nie poznał się na jej urodzie!
Ale ja się na niej poznałam, rzuciły mi się w oczy ażurki, wzięłam ją w ręce i co trzymam? Piękną poduszkę ozdobioną haftem hardanger! Od razu ją przygarnęłam!
W domu pooglądałam i wymacałam ją dokładnie. Potem ją wyprałam i zmieniłam tło pod haftem, żeby pasowało mi do wystroju.
I wiecie co? Ktoś się nad tym haftem napracował, zrobił z niego poszewkę, wsadził poduchę, a jak się pobrudziło, to po prostu wywalił!
W głowie mi się to nie mieści!
I zapłaciłam za nią sześć złotych, a w/g mnie jest warta dziesięć razy więcej!
Inne rzeczy też nabyłam, ale nie warte są wspomnienia na blogu, bo cóż może być pięknego w ocieplanych gaciach dla Mamcina? Chyba tylko ładny odcień czerwieni!
Bardzo ładna! I zdjęcia świetnie Ci wyszły. Masz chyba lepszy sprzęt czy coś?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam gliwiczankę !
OdpowiedzUsuńfaktycznie w tych pasmanteriach prawie nic nie ma, ja się zaopatruję w Nowym Sączu :-))
http://wwolnymczasie.blox.pl/html
No rzeczywiście jest śliczna,miałaś szczęście, że się na nią natknęłaś,ona zresztą też ...miała szczęście,że ją przygarnęłaś :)
OdpowiedzUsuńAle super skarb znalazlas! A w ktorym lumpku? Tym na przeciwko dworca kolejowego?
OdpowiedzUsuńPostaram sie spelnic Twoja prosbe odnosnie katowickich pasmanterii, a czy Ty moglabys zrobic przynajmniej liste gliwickich? Bardzo ladnie prosze:) Ja pamietam tylko trzy, jedna w GCH, i dwie kolo Basztowej.
ale cudo znalazłaś!!!
OdpowiedzUsuńPiękna poszewka, jak widać trzeba tylko dobrze patrzeć :)i coś fajnego można wynaleźć.
OdpowiedzUsuńWspaniała zdobycz! Od czasu do czasu wyszywam hardangerem, to wiem ile pracy trzeba w niego włożyć i... wydaje mi się, że z 50 godzin pracy to ona kogoś kosztowała :)
OdpowiedzUsuń