Jak już pisałam, zrobiłam przeszukanie w szafkach u taty i oprócz moich prac, znalazłam tam takie trzy cudownej urody koronkowe serwetki. Tak sobie leżały i chyba czekały na mnie. Po praniu, krochmaleniu i ostrożnym naciąganiu i prasowaniu zyskały drugie życie. Nie mam pojęcia skąd je mama miała i już niestety się nie dowiem. Wszystkie trzy serwetki muszą być już bardzo stare, bo mają dużo uszkodzeń, a nie pamiętam, żeby kiedykolwiek ozdabiały mieszkanie rodziców.

Zdjęcie trochę zniekształcone, ale antyrama, w którą jest oprawiona serwetka nie zmieściła się na szybie skanera w całości.

Środek wygląda jak płótno, ale nie jest to materiał, bo jest zrobione tymi samymi cieniutkimi nićmi co reszta serwetki.
Ze wszystkich serwetek, ta jest najbardziej zniszczona. Nawet nie starałam się rozprostować dokładnie brzegów, bo rwie się w rękach.

Wszystkie te serwetki są zrobione nie znana mi techniką i nie potrafię ich naprawić. Ale pomimo uszkodzeń mają swój urok i po latach leżakowania w zakamarkach szafek należy im się nowe życie.
Duża i średnia serwetka już ozdabiają moje mieszkanie. Jedna wisi w przedpokoju, a druga w sypialni i prezentują się wspaniale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz