25 marca 2011

Veni, vidi & I can't get no satisfaction!

Byłam, widziałam i jestem rozczarowana. 
Wybrałam się razem z przyjaciółką i Mamcinem na wystawę DMC w Katowicach. 
Spodziewałam się większej ilości haftów, bogatszej oferty, nowości,  większej przestrzeni, lepszej obsługi, jednym słowem wystawy!
A było ciemno, ciasno, pokazane hafty już trochę zmarnowane, oferta zestawów bardzo skromna, książki z wzorami nie do kupienia na miejscu ( na zapisy, dostarczą do domu), w kąciku z trzema krzesłami stał telewizor, w którym leciały jakieś tutoriale, w najciemniejszym i najciaśniejszym miejscu odbywały się pokazy filcowania i dekupażu, a ceny na niektóre towary były tajemnicą.
Może jestem zmanierowana, może oczekiwałam za dużo, ale jak się organizuje wystawę i szeroko ją reklamuje, to niech to ma ręce i nogi!


Nie mogę powiedzieć, że nic mi się tam nie podobało, bo były hafty, które w końcu zobaczyłam na własne oczy, cudnej urody koronki i guziki, i śliczne ufilcowane czapki, szale i torebki.





I kupiłam sobie taki zestaw :



A po wystawie "pozwiedzaliśmy" trochę Katowice, w których nie byłam chyba ze 20 lat! 
Jak ktoś z odwiedzających wystawę widział chłopca w pasiastej koszulce w żółto - czerwone paseczki, to, to był Mamcin, a kobieta obwieszona plecaczkiem i kurtkami, to, to byłam ja.


16 marca 2011

Kamizelka nr 2.

W ciągu trzech dni zrobiłam kolejną kamizelkę z koła. 





Zużyłam 22 dkg czarnej Meduzy, szydełko nr 4.
 

12 marca 2011

Dla Sebastiana.

W komentarzu pod postem z puszkami, Sebastian wyraził chęć posiadania takiej puszki na przydasie.

No to zrobiłam :


Jedną dużą, a drugą mniejszą. 
Miałam tylko problem czym okleić puszki, bo Sebastian dał mi wolną rękę w wyborze materiału. Ale przeszukałam różne schowki i znalazłam męską koszulę, której nie wahałam się pociąć.
Duża puszka ma zawiązany krawat, a mniejszej dokleiłam muszkę (czego nie uwieczniłam na zdjęciu), i puszki zyskały męski charakter.




 

9 marca 2011

Kamizelka z koła

W ramach zużywania kłębków włóczki zrobiłam kamizelkę z koła dla mojej przyjaciółki.
Wzór znalazłam w internecie.


Kamizelka zrobiona z czarnego akrylu. Nie wiem ile zużyłam włóczki, bo zapomniałam zważyć gotową kamizelkę. Robiłam ją szydełkiem nr 4,5.
Najpierw zaczęłam szydełkiem nr 4, ale wychodziła sztywna i mała, po zmianie na większe szydełko, kamizelka zrobiła się mniej sztywna i większa. Na szydełku nr 4,5 wyszedł mi rozmiar 44.

Dla siebie chcę zrobić z tej Sonaty, ale nie wiem ile mam kupić motków i jakim szydełkiem robić, żeby też wyszedł rozmiar 44 lub większy. 
Za wszelkie podpowiedzi będę wdzięczna.
 

6 marca 2011

Z warsztatów plastycznych.


Na szkoleniu miałyśmy 10 dni zajęć plastycznych. 
Nie wszystkie zajęcia przypadły mi do gustu, ale z większości jestem bardzo zadowolona.  
Quilling, chociaż fajny, to jednak nie dla mnie, podobnie z filcem, kulanie kulek i dziabanie igłą jest trochę nudne.
Inne zajęcia bardzo mi się podobały, chociaż zdaję sobie sprawę, że w glinie babrać się nie będę, papieru czerpanego też nie będę w domu robić, ani też akwarelistką nie zostanę, bo albo warunków na to nie ma, albo talentu brak.
Ale w każdych zajęciach uczestniczyłam i mogę się pochwalić swoimi dziełami.

W pierwszym dniu robiłyśmy bibułkowe kwiaty i quilling'owe ozdoby. Róża z bibułki wyszła mi ładna, za to quillin'gowej ozdoby nie mam żadnej, bo nic mi nie wyszło. Na pamiątkę zostały mi papiery pocięte w paseczki.


W kolejnym dniu było babranie się w glinie, i to mi się szalenie podobało! Zrobiłam kilka przedmiotów, które może nie są doskonałe, ale szalenie mi się podobają.





Biała glinka, niebieskie szkliwo i to miała być bransoletka, ale nie noszę bransoletek, więc zostaje przydasiem.
 

Coś, co nie wiem co mi wyszło.


 Dzwonek z białej glinki szkliwiony połyskliwym brązem, w środku kulka. Bardzo udana rzecz, już ją podarowałam.



 Wisiorek z ciemnej glinki, szkliwiony, ale nie pamiętam jakim kolorem, trafił w dobre ręce.


 Serduszko dostałam, bo swoje serduszka podarowałam koleżankom.


 
W środku najulubieńsza rzecz, czyli ramka na lusterko.


 Kolejny przydaś.
 




Zajączek z puchatym ogonkiem.

Dwie krówki, z serduszkiem zrobiona przez Mamcina.

 
Kurczaczki, którym dokleiłam ogonki.



A na koniec, coś co zrobiłam z szalona radością:

Pieróg i uszko z białej glinki. Pieroga mam zamiar komuś podłożyć na talerz!




Papierologia stosowana, czyli papier w wielu odsłonach.
Odsłona kartkowa :






Odsłona akwarelowa :




Malarka ze mnie żadna, ale podobało mi się bardzo! 

Window colors:




 

Z trzech prac wykonanych tą techniką, ta podoba mi się najbardziej, chociaż i tak jest kiczowata i nie w moim guście.

Dekupaż :



 
Wieszak do kitu, jajko podratowałam, a okrągła zawieszka z różyczką udała mi się najbardziej i została zakładką. Ramka z odsłony akwarelowej też jest dekupażowa.
 
Biżuteria :



Wisiorek i komplet bardzo udane.

I jeszcze filc, z którego powstał potworek z wytrzeszczem :

I został zawieszką do mini czytnika kart.

Były jeszcze zajęcia z masą solną, ale większość wytworów jest prawdę mówiąc paskudna, a część nie doczekała sesji zdjęciowej.


Paskudki zrobione dla Mamcina.

KONIEC!

1 marca 2011

Zaległe puszki.

Kilkanaście dni temu zrobiłam takie puszki na przydasie.

Pierwsza do kompletu z podkładką - motylkiem:



 A drugą puszkę okleiłam niebieskim materiałem:



I jak widać została serwetnikiem.